Wczoraj przeszła mi przez chwilę taka myśl, kiedy to podczas radomskiego airshow młodzi ludzie łamaną angielszczyzną starali się namówić zagranicznych pilotów do wspólnego zdjęcia. Udało się im bez problemu, ale zdecydowanie nie dzięki znajomości angielskiego. No cóż. Można? Można!
W telewizji, pewien oficer ze szkoły w Dęblinie powiedział, że aby zostać pilotem, trzeba mieć przede wszystkim perfekcyjne zdrowie. Później skończyć bardzo wymagającą szkołę oficerską, a żeby latać na F16 – jak to określił „perełce lotnictwa”, trzeba jeszcze perfekcyjnie znać angielski.
Dlatego mimo wszystko, myślę sobie, że jeśli uczysz się języków - to bardzo dobrze. Kiedy będziesz zupełnie biegle mówić po angielsku, włosku, hiszpańsku, francusku, czy niemiecku, z pewnością otworzą się przed Tobą znacznie większe możliwości. Możesz podróżować po całym świecie, studiować na najlepszych uczelniach, pracować w najlepszych firmach w kraju lub za granicą i z pewnością zarabiać znacznie więcej.
Jednak rzeczywistość jest bardzo niepokojąca. Jak pokazują ostatnie wyniki CKE, po 9 latach nauki języka, prawie 2/3 gimnazjalistów nie jest w stanie pokonać progu 60% na egzaminie gimnazjalnym. Tylko dwóch na dziesięciu maturzystów w ostatnim roku pokonało próg 60% na egzaminie rozszerzonym z języka angielskiego! A pracodawcy biją na alarm, że absolwentom brakuje praktycznych umiejętności i znajomości języków.
Z pewnością takie braki można czasem nadrobić polotem, czasem urodą, albo zwyczajnie mając trochę szczęścia. Jednak nie da się chyba bez końca zaklinać rzeczywistości i może warto o swoje szczęście zadbać samemu? Na przykład z nowym rokiem szkolnym pomyśleć o dobrym kursie językowym, w grupie fajnych ludzi? Jak to mówią w grupie raźniej! Można się nawzajem wspierać, mobilizować do nauki i jednocześnie ambitnie konkurować :)
Ja w tym roku zdecydowanym krokiem idę na niemiecki! Dlaczego? No cóż. Będąc w Niemczech można dogadać się po angielsku w większości sytuacji. Często podróżuję przez Niemcy z rodziną, jednak kiedy ostatnim razem zatrzymaliśmy się w hotelu, za wszelką cenę starałem się rozmawiać po niemiecku (niestety jeszcze łamanym językiem). I co? I zaczęły dziać się małe cuda...
Jak nigdy wcześniej dostaliśmy ekstra pokój, znacznie większy niż wcześniej. A miły kelner przy bufecie śniadaniowym pozwolił nam za gratis zrobić sobie kawę i kanapki na drogę! Byliśmy w szoku, bo rok wcześniej zapłaciliśmy za samą kawę kilka dodatkowych euro.
Pewnie ktoś pomyśli, że większy pokój w hotelu, 4 kawy i 4 kanapki to jeszcze nie zwrot z inwestycji, ale z pewnością dobry początek. Dla mnie na pewno mega inspiracja do dalszej nauki!
Tak więc, jeśli są jeszcze jacyś chętni to zapraszam! Może wspólnie wynegocjujemy jakiś extra rabacik, albo inne bonusy :)
Z pozdrowieniami
Witek Machlarz